Najpierw przez morze
Zanim zaczęliśmy swoją przygodę z Wielką Brytanią, a następnie z podróżami ze Zjednoczonego Królestwa, musieliśmy się tam dostać. Było to dość dawno i na bilety lotnicze nie była nas jeszcze stać. Trzeba było pojechać na czterech kołach i przeprawić się przez Kanał.
Jak się okazało, miało to sens i dla naszych późniejszych peregrynacji. Wyszkując bowiem bilety na prom, odkryliśmy pewne ciekawe możliwości na przyszłość. Póki co, prom dla nas był tylko promem - ot, po prostu przeprawa na drugi brzeg. Grzebiąc jednak w ofercie, odkryliśmy kolejne opcje. Okazało się, że firmy "przeprawowe" prowadzą i dłuższe wyprawy. To tzw. "mini-cruises", czyli "mini-rejsy".
Cena wciąż przyzwoita, a odbywamy prawdziwy, morski rejs. Trwający np. noc - dzień - noc. Ze zwiedzaniem czegoś po drugiej stronie morza, pośrodku tej wycieczki. To sporo, aby się również zabawić! No i przede wszystkim poczuć jak na prawdziwym statku pełnomorskim.
Dla wielu członków naszej publiczności z całej oferty znana jest tylko przeprawa do Anglii, najczęściej na trasie Dunkierka - Dover (bo najtaniej). I to wszystko. A jak lepiej poszukać, to w głębi oferty czasami nieco ukryte są inne wspaniałe możliwości. Co ciekawe, promocje i oferty - szczególnie właśnie na mimi-rejsy - najlepiej wyeksponowane są na stronach firm współpracujących z liniami okrętowymi jak ta polska strona o promach, które skoncetrowały się właśnie na takiej "niszy". Z tego co wiemy skądinąd, miewają one oferty promocyjne niedostępne nigdzie indziej, a przygotowane dla nich na wyłączność np. przez takie DFDS.
Miewają również ciekawe oferty na zwykłe przeprawy, a najlepsza była ta sprzed kilku lat, kiedy osoby podróżujące z Anglii do Francji w określonym terminie z rodziną (pewnie wtedy było z jakichś powodów sporo wolnych miejsc) dostawały do biletu sześciopak francuskiego wina!
Ale o tym i o samych wycieczkach więcej kolejnym razem. A na razie jedziemy - chronologicznie. Mniej więcej.
Dodaj komentarz